Strona 2 z 2
Na jeszcze inny aspekt sprawy zwraca uwagę dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
- Poziom rentowności amerykańskich obligacji służy tu bardziej jako symbol. Dla gospodarki nie ma przecież większego znaczenia czy jest to 2,99 czy 3,01 proc. Chodzi bardziej o przekroczenie granicy, która jeszcze na początku roku wydawała się bardzo odległa, a także tendencję za nią stojącą - komentuje.
Mowa o cenach ropy. Jego zdaniem ich wyraźny wzrost, w połączeniu ze wzrostem cen innych surowców (w USA dodatkowo przez cła na import stali i aluminium) rodzi obawy, że w tym roku inflacja przyspieszy na dobre, a w odpowiedzi Fed 4-krotnie podniesie stopy procentowe.
A wszystko zaczęło się od napięć geopolitycznych, w tym wojny handlowej między USA a Chinami. To z kolei podniosło ceny surowców - od ropy po pszenicę. Innymi słowy, chodzi o pewien ciąg przyczynowo-skutkowy. Rosnące ceny surowców uruchamiają obawy o galopującą inflację, która z kolei może skłonić amerykański bank centralny do większej liczby podwyżek stóp w Stanach Zjednoczonych.
Taki scenariusz to czarny sen rynków wschodzących, w tym Polski i złotego. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich kilku lat rynki wschodzące generowały coraz więcej długu w twardej walucie. Mimo trwającej od początku 2017 r. deprecjacji dolara Fed usztywnia politykę pieniężną, co w dłuższej perspektywie powinno przyczynić się do umocnienia amerykańskiej waluty (być może pierwsze symptomy tego procesu obserwujemy już teraz).
- Sztywniejsza polityka pieniężna spowoduje również wzrost rentowności, co w połączeniu z mocniejszym dolarem może doprowadzić do istotnej ucieczki kapitału z gospodarek, które już teraz cechuje wysoki poziom lewarowania. Inną przyczyną osłabienia na tym rynku jest coraz większe napięcie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ich partnerami handlowymi. W efekcie państwa rozwijające się, które eksportują towary do Stanów Zjednoczonych, staną się jeszcze bardziej narażone na działanie innych czynników, takich jak ceny surowców - wyjaśnia z kolei tę kwestię Althea Spinozzi z Saxo Banku.
Złoty - konsekwencje osłabienia
Jakie byłyby skutki znaczącego osłabienia naszej waluty w kolejnych kwartałach? Na pewno ucieszyliby się z tego polscy eksporterzy, którzy względnie mniejsze zamówienia do spowalniającej (oby tylko przejściowo) strefy euro mogliby zrekompensować sobie wyższymi wpływami ze sprzedaży (za euro dostawaliby więcej złotych). Odwrotna sytuacja dosięgłaby jednak naszych importerów, co podniosłoby ceny zagranicznych produktów w kraju. Niezadowolone byłyby także osoby podróżujące za granicę.
Z drugiej strony, przewrotnie można napisać, że zaletą osłabiającej się waluty byłoby wypracowywanie zysku przez Narodowy Bank Polski. Środki te później w lwiej części zasilają budżet państwa. Poprzednie lata były w tym zakresie dość obfite (w 2017 r. NBP przelał za 2016 r. na konto rządowe 8,75 mld zł). W zeszłym roku jednak złoty był jedną z najsilniejszych walut świata, dlatego NBP koniec 2017 r. zaliczył pod kreską -2,5 mld zł. Resort finansów musi więc objeść się smakiem.
Jeśli w tym roku byłoby odwrotnie, to na pewno ucieszyłoby min. finansów Teresę Czerwińską, ponieważ w 2019 r. mogłaby liczyć na wsparcie kilku miliardów złotych z banku centralnego. Oczywiście dla porządku dodajmy, że bank centralny działa tylko i wyłącznie jako stabilizator cen w kraju i jego celem nie jest zarabianie pieniędzy. Niemniej, państwowa kasa słabnącego złotego przyjęłaby z pewną dozą radości.
Wychodzenie z ery pokryzysowego taniego pieniądza
Podsumowując, to, co teraz dzieje się na rynkach bazowych, może być forpocztą znacznie głębszych zmian. Wszak nikt nie wie, jak proces dochodzenia do normalności na rynkach po erze ultraniskich stóp będzie wyglądać w praktyce. Nigdy przecież w historii świata pieniądz nie był taki tani.
Pokryzysowa polityka banków centralnych doprowadziła do tego, że dzisiaj nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak mocno wzrost stóp procentowych oraz rentowności obligacji w USA uderzy w waluty rynków wschodzących. Bo to, że uderzy, jest niemal pewne.
Źródło: Businessinsider.com.pl